Patrzę na bose stopy
łokcie oparte na kolanach
wzrok wbity w paznokcie
za oknem lis szczeka
myśli zbłąkane biegają po głowie
na ścianie tyka zegar
nad nim dziewczę na łące
przegląda się w lustrze
jakieś palmolive cottony
jak to w łazience
po kąpieli jeszcze ciepło
jest całkiem miło
ręczniki wilgotne na chłodnym
wiszą grzejniku
z radia sączy się
przebój z lat 60-tych
już cisza idę do łóżka
by snu rozpisać partyturę
może we śnie zagram koncert
na który Ciebie zabiorę.
Amber